poezja o erotycznym zabarwieniu
JESIEŃ
wącham liście
żółte już
wdycham głęboko
jest tamten jesienny dzień
ten wiesz
z korą drzewa we włosach
twoje serce trzepotało
skrzydłami o żebra
piersi z klatki sukienki
uchwyciłem w szpony
odleciałaś uwolniona
jak ptak
śpiewasz tak tkliwie
do ucha
dłonie pachną
lasem
do tej pory
ŚLIMAK
połknięty przez korek deliryczny
schowany za oknem
z szyby co pęka w pajęczynę
a na klakson pukają w czoło dzięcioły
krew mnie zaraz zaleje
spóźnię się a ona czeka otwarta
bezwiednie wpadam w jej zakamarki
na kolanach w pocie łabędziej szyi
piski opon
przeciął cię pirat drogowy
dobrze że jesteś od tyłu
nie widzę twojej zdziwionej twarzy
słowa w kącikach ust
czyhają aby komuś dowalić z grubej rury
dziewczyna macha do limuzyny
czeka na gest głowy
zadarty od złotej kolczatki
coś mi się gotuje w środku
to wiersz na zakorkowany czas
wyprawie mu pogrzeb
stypę do lusterka wstecznego
muszę go uratować w sobie
to dotyk z nieba
palec Michała Anioła
na sklepieniu
MALINOWE WSPOMNIENIA
z krzaków chruśniaka wybiegam
łapię chrabąszcze majowe
chcesz zobaczyć jak drapią
to nie ziemia to moja dłoń
i nie uciekaj
piszczysz tak panicznie zmysłowo
przepraszam za te guziki
za wypuszczone na wolność piersi
dziobią w oczy
tak miękko
zobacz a tu stoimy blisko
chwytając w płuca własne oddechy
pokaż co chowasz w dłoni
odginam tajemnice palec po palcu
to para chrabąszczy majowych
odleciały w pogodne dni
policzki piekły tak smacznie
głęboko że aż strach
o teraźniejszość
rozpycha się łokciami
w niej nasze dzieci może poeci
przy komputerach
a za oknem lato
dziewczyna potargała włosy
w krzakach malin
nikt nie wytarł jej oczu
chusteczką
ANIOŁY
śpisz aniołku
w piersiach żony sobie śnisz
złapię cię w dłonie
niech świat odpłynie
w tamte dobre dni
anioł zabawy
drzemie w klockach dziecka
synu złap mnie za ręce
niech świat zatańczy
w radosny ten czas
anioł przyjaźni
w kieszeniach wspomnienia chowa
swojskie i na druga nogę
niech świat zaśpiewa
aż po blady świt
diabeł sąsiada
w kopniakach drzwi dzwoni
nagle świat milknie zdziwiony
że można tak po ludzku
dłonie spotkać
w uścisku
SPOTKANIE
w zatłoczony umysł
jak w pociąg wpadają myśli
aby znaleźć miejsce dla siebie
otwierają łokciami
wolne miejsce
dłońmi w gestach powitania
uzyskują wygodę
a naprzeciwko oczy zielone
ich kolor wypełnia umysł
i odrzuca zaplanowany dzień
na boczny tor
początek podróży wewnątrz
a na zewnątrz
to co musisz minąć
aby dotrzeć w pogodne dni
nawet na gapę
dalej pojedziesz
choćby na koniec świata
nic to
UCIECZKA
dokończ swoją opowieść
jest taka zabawna
można by rzec liryczna
znam dobrze ten ton
to drżenie zawstydzonej duszy
wlałaś mi coś do środka i przelało się
wszyscy znamy prawo Archimedesa
wyrzucony na brzeg
przemarznięty do szpiku kości
nabieram sił aby zacząć na nowym lądzie
a ty odeszłaś tak niespodziewanie
jakbyś wyprowadzała psa
a Burek dawno zdechł
wróciłaś beztrosko
może zapomniałaś papierosów
już zwietrzały i są bez smaku
staram się ale tracisz kolor
i nie mów mi
że zdjęcia sephi też mają swój urok
odejdę tak cicho jakbym wyrzucał śmieci
wezmę pusty kubeł za dłoń
i pójdę z nim na koniec świata
jest za rogiem
SŁONE DNI
o już wróciłaś od kosmetyczki
mrozisz włosami z lakieru
robię unik i podchodzę
znam twoje ciepłe miejsce
lody topnieją
kładę dłoń na czole
wyssanym kremem z embrionów
a ciemne chmurzysko
mruży zielone oczy
coś usłyszałaś
od maseczki z zielonych alg
wytarła uśmiech
gdy wyciskała plotki
grzmot
razisz dookoła piorunami
robię unik i usypiam
twoją część burzową
jesteś taka spokojna
powieki opadają
wokół kieliszki obronne
parasole kłamstw
dla świętego spokoju
a nasze dobre dni
toną w kałużach
połkniętych do lustra
bo przecież mężczyźni nie płaczą
tak mówią
fajne wiersze
Dodaj komentarz