Poezja w erotykach
WEWNĘTRZNY BLASK
To, co we mnie, co czuję? Wewnętrzny blask.
Prześwieca usta iskierki trzask.
Tak bardzo kochałem i zapomniałem słowa.
Skąpy staruch, to nasza mowa
Jak myślisz, co będzie z nami?
Między tymi szarymi dniami, jesteśmy sami, sami sobie sami.
Bo to, co ważne zanika i umyka, w potoku dni.
A to, co dobre gaśnie, no właśnie, ledwo się tli.
To, co we mnie, co chcę? Wierne kochanie.
Przenika ciało cykliczne pożądanie.
Tak wiele obiecywałem pozostała prośba.
Zostaw w spokoju, to już groźba.
Jak myślisz, co będzie z nami?
Między tymi szarymi dniami, jesteśmy sami, sami sobie sami.
Bo to, co ważne zanika i umyka, w potoku dni.
A to, co dobre gaśnie, no właśnie, ledwo się tli.
To, co we mnie, czym jestem? Pełnia miłości
Wypełnia duszę uczucie wierności.
Kiedyś świętości chciałem, próżne chcenie.
Złoty cielec, to i wasze pragnienie.
Jak myślisz, co będzie z nami?
Między tymi szarymi dniami, jesteśmy sami, sami sobie sami.
Bo to, co ważne zanika i umyka, w potoku dni.
A to, co dobre gaśnie, no właśnie, ledwo się tli.
PAMIĘTAM CIĘ
Pamiętam cię w sadzie, w jabłeczności.
Słońce sypało złotem nad nami.
I pozazdrościłam bezkarnej lubieżności,
promieniom, co nas pieściły dotykami.
Ach ten zapach i te smaki między nami,
co się budzą zgorszone drżącymi dotykami.
Pamiętam cię w trawie, w zieloności.
Słowik zawisł wysoko nad nami.
I pozazdrościłam bezkresnej czułości,
ćwierkaniom, co nas wabiły dźwiękami.
Ach ten zapach i te smaki między nami,
co się budzą zgorszone drżącymi dotykami.
Ach ten śpiew i te słowa między nami,
co się płoszą zdziwione tkliwymi dźwiękami.
Pamiętam cię nad sobą, w niebieskości.
Drzewo czesało obłoki nad nami.
I pozazdrościłam bezmiaru spokojności,
gałęziom, co nam szeleściły szeptami.
Ach ten zapach i te smaki między nami,
o się budzą zgorszone drżącymi dotykami.
Ach ten śpiew i te szepty między nami,
co się płoszą zdziwione tkliwymi dźwiękami.
Ach ten wiatr i ten dotyk między nami.
co się rodzą zwabione tęsknymi szeptami.
UWAŻAJ
Uważaj, bo toniesz w oczach niebieskich,
jak blask iskrzący między rzęs brzegami,
co się przegląda w nurtach głębokich
i co się pyta. Co będzie z nami?
A pytałaś wtedy tak.
A jak? No jak? Ach tak.
Powiedz mi wreszcie, czego chcesz?
No przecież wiesz, przecież wiesz...wiesz...
Uważaj, bo płoniesz pod ust dotykiem,
jak ogień rozkoszy między żądz wargami,
co się roznieca zlękniony krzykiem
i co się pyta. Jak będzie z nami?
A pytałaś wtedy tak.
A jak? No jak? Ach tak.
Powiedz mi wreszcie jak chcesz?
No przecież wiesz, przecież wiesz...wiesz...
Uważaj, bo jesteś w dłoniach zaklęty,
jak ptak schwytany między bólu cierniami,
co się trzepocze w niewoli zamknięty
i już umiera. To coś między nami.
A pytałaś wtedy tak.
A jak? No jak? Ach tak.
No i co ode mnie jeszcze chcesz.
No przecież wiesz, przecież wiesz...wiesz...
JESTEM NAGI
I jestem nagi w rozkoszy ramionach,
co mnie utulą ciepłem anielskim.
Trzymaj mnie lekko w swoich szponach,
tam gdzie się staję echem niebiańskim.
Zapomnieć i umknąć, tam wiesz, wysoko - wysoko.
Pamiętać i upaść, tak tęsknić, głęboko - głęboko.
I jeszcze raz, szybciej, w nieba otchłanie.
I jeszcze raz, wolniej, by odwlec rozstanie.
I stoję bosy w pożaru językach,
co mnie rozpala szeptem głosu.
Odnajdę drżenie w cichych krzykach,
tam gdzie twe dłonie szukają chaosu.
Zapomnieć i umknąć, tam wiesz, wysoko - wysoko.
Pamiętać i upaść, tak tęsknić, głęboko - głęboko.
I jeszcze raz, szybciej, w nieba otchłanie.
I jeszcze raz, wolniej, by odwlec rozstanie.
I wzlecę duchem w aurze różowej,
co mnie unosi wężową spiralą.
Wolno wybuchnę w tęczy kolorowej,
tam gdzie materia jest tylko falą.
Zapomnieć i umknąć, tam wiesz, wysoko - wysoko.
Pamiętać i upaść, tak tęskinić, głęboko - głęboko.
I jeszcze raz, szybciej, w nieba otchłanie.
I jeszcze raz, wolniej, by odwlec rozstanie.
BIAŁE PTAKI
Dlaczego chowasz te białe ptaki?
Co się kołyszą pod bluzki tkaniną.
Och, jak teraz falują, falują, niczym w łanach maki
i płynę do ciebie ponad pierzyną.
I tak mijają i umykają, moje tęsknoty hen.
I tak uciekają i umierają, dzień za dniem.
A gdzie odchodzą, no powiedz gdzie?
Te cudowne chwile ukryte we śnie?
A któż to wie? No, kto to wie?
Dlaczego ukrywasz to ciało kochane?
Co się gorszyło cichym westchnieniem.
Och, jakie teraz wolne, wolne, niczym orła szybowanie
i tańczę w tobie między obłokami.
I tak mijają i umykają, moje tęsknoty hen.
I tak uciekają i umierają, dzień za dniem.
A gdzie odchodzą, no powiedz gdzie?
Te cudowne chwile ukryte we śnie?
A któż to wie? No, kto to wie?
Dlaczego wyrywasz te pióra białe?
Co się zrodziły wysoko w błękitach.
Och, jak teraz opadają, opadają, niczym tęsknoty małe
i więdną cicho w ukrytych listach.
I tak mijają i umykają, moje tęsknoty hen.
I tak uciekają i umierają, dzień za dniem.
A gdzie odchodzą, no powiedz gdzie?
Te cudowne chwile ukryte we śnie?
A któż to wie? No, kto to wie?
TĘSKNIĘ
Tęsknię za twoim zielonym spojrzeniem.
Tak przejmującym jak kota mruczenie,
co się przenosi delikatnym drżeniem
i wabi by głaskać, to zwierza kuszenie.
Tak bardzo tęsknię, ale czy chcesz, czy chcesz?
Może tak, a może nie? I nie mrugaj, mi mrugaj.
I nie spiesz się - spiesz... No spiesz...
Mniej szybko, bardziej wolno... No wolniej!
Tęsknię za twoim skrawkiem nieba.
Tak delikatnym jak chrapy konia,
co na mej dłoni poszukuje chleba
i parska by ruszyć w krzaczaste błonia.
Tak bardzo tęsknię, ale czy chcesz, czy chcesz?
Może tak, a może nie? I nie dotyka mnie dotykaj.
I nie spiesz się - spiesz... No spiesz...
Mniej szybko, bardziej wolno...No wolniej!
Tęsknię za twoim krzykiem uniesienia.
Tak nieokiełznanym jak tabun dziki,
co mknie w panice przez wzniesienia
i pędzi by przepaść w bólu paniki.
Tak bardzo tęsknię, ale czy chcesz, czy chcesz?
Może tak, a może nie? I nie szeptaj mi szeptaj.
I nie spiesz się - spiesz... No spiesz
Mniej szybko bardziej wolno... No wolniej!
LEĆ NA SKRZYDŁACH
Leć na skrzydłach miłości, przez morza szerokie,
lasy głuche, przepaście głębokie.
I niech cię smutki nie trapią,
anielskie skrzydła zawsze cię złapią.
Dlaczego jej szukasz wysoko, hennn tammm, na niebie?
Ona jest tuż, tuż. Tu! Blisko ciebie...
Wsłuchaj się w siebie i zapukaj. No pukaj, pukaj!
Zamknij oczy i posłuchaj. No słuchaj, słuchaj!
Bajki o róży, co zakwita w miłości.
Na przekór złu i ludzkiej podłości...
Leć na skrzydłach miłości, przez drogi dalekie,
doliny ciemne, pagórki wysokie.
I cóż może stać się tobie,
moc w miłości niesiesz w sobie.
Dlaczego jej szukasz wysoko, hennn tammm, na niebie?
Ona jest tuż, tuż. Tu! Blisko ciebie...
Wsłuchaj się w siebie i zapukaj. No pukaj, pukaj!
Zamknij oczy i posłuchaj. No słuchaj, słuchaj!
Bajki o róży, co zakwita w miłości.
Na przekór złu i ludzkiej podłości...
I pielęgnuj swą miłość, przez codzienność szarą,
dzień za dniem, z mocną wiarą.
A jeśli ktoś wyśmieje twój trud.
Ta bajka mu powie, czym jest jej cud.
Dlaczego jej szukasz wysoko, hennn, tammm, na niebie?
Ona jest tuż, tuż. Tu! Blisko ciebie...
Wsłuchaj się w siebie i zapukaj. No pukaj, pukaj!
Zamknij oczy i posłuchaj. No słuchaj, słuchaj!
Bajki o róży, co zakwita w miłości.
Na przekór złu i ludzkiej podłości..